Ciągle podążam za marzeniami,
to one barwią szarą codzienność,
w ich świecie, skrytym za realnością,
traci znaczenie słowo przyziemność.
Tutaj bezkarnie bujam w obłokach,
chwytam w swe dłonie promienie słońca,
gram w chowanego z deszczu kroplami,
z ramion księżyca gwiezdny pył strącam.
Kolory tęczy mieszam ze sobą,
białe rumaki chwytam za grzywę,
na skrzydłach wiatru w niebo wzlatuję, w marzeniach wszystko bywa możliwe. Lecz kiedyś trzeba z chmur zejść na ziemię,
zmierzyć się z życia przeciwnościami,
schować różowe szkła okularów,
nie można ciągle żyć marzeniami...
Komentarze (1)