Święty Andrzej Ci ukaże, co Ci los przyniesie w darze.
Przyprowadził pan Andrzejek Olę na pokoje
bo w Andrzejki można także bawić się we dwoje.
Gdy wypili dla kurażu maleńkie co nieco
wtedy Ola zapragnęła pobawić się świecą.
A gdy świeca się rozgrzała i wosk był już w płynie,
co należy dalej robić rzekł Andrzej dziewczynie.
Roztopiony wosk lejemy przez dziurkę od klucza,
tak pan Andrzej pannę Olę dyskretnie poucza.
Lały się więc strumieniami wosk i inne płyny
i nie zawsze do kieliszka wstawionej dziewczyny.
I tak było przez noc całą do białego rana
gdyż ta czynność z laniem wosku była przerywana.
W międzyczasie Andrzej tryskał nie tylko humorem
faszerując pannę Olę soczystym kawiorem.
Dzisiaj już się wyjaśniło, że to nie jajeczka
są przyczyną, że Oleńka gruba niczym beczka.
Ja w szczegóły nie chcę wnikać, to nie moja rola,
resztę niech wam dopowiedzą Andrzej oraz Ola.
Lecz z tym mogą być kłopoty bo pan Andrzej szuka
kolejności tamtych zdarzeń a w pamięci luka.
Choć kamerą nie kręcili lecz film był urwany
a to dowód, że pan Andrzej był nieziemsko pijany.
Co zdarzyło się przed rokiem to się nie odstanie,
lecz w tym roku niech was chroni poniższe przesłanie.
Co do zabaw i igraszek tutaj nic nie wnoszę,
zachowajcie wstrzemięźliwość, tylko o to proszę.
Bo niejedno można czynić nawet razy parę,
więc raz jeszcze przypominam - róbcie to z umiarem.
Wrócił mąż do domu, rano, chwiejnym krokiem
patrzy na małżonkę nieco mętnym wzrokiem.
A małżonka grzecznie, lecz stanowczo pyta
- a skąd to powraca mężulek łachmyta ?
Mąż jej odpowiada gwarą, tak jak Wiech
- Moja Ty Boginio winien temu pech.
Poszedłem po pracy do małej kafejki
trochę pobradziażyć, wiadomo „Andrzejki”
I choć jestem człowiek, cichy, bogobojny
to jednak na rauszu bywam bardzo hojny.
Wyczuły to panie co siedziały z boku
a i dla mnie iskra zaświeciła w oku.
Uwiodła mnie wróżba lub też ich uroda
i tak się zaczęła ta moja przygoda.
Lecz żeby nie męczyć cię przydługim słowem
to wręcz ekspresowo wszystko ci opowiem.
Andrzejkowe święto, a więc wosku lanie
a wosk i nie tylko lały mi dwie panie.
Szło im to tak zgrabnie, że pełen zachwytu
balowałem z nimi do samego świtu.
I choć coraz innej wosk do dziurki lałem
to jednak o tobie kochanie myślałem.
A na dowód tego we własnej osobie
choć jestem wczorajszy stoję tu przy tobie.
Żoneczka mu na to - nie mam o to żalu,
że wracasz łachudro nad ranem jak z balu.
Lecz będziemy zdradę dzielić po połowie
bo w mym łożu leżą obu pań mężowie.
Nic dodać, nic ująć wobec takich zdarzeń
lecz ja wam dziś życzę przyjemniejszych wrażeń.
Bawcie się szampańsko, pijcie i balujcie,
tylko żon i mężów na litość pilnujcie.
Komentarze (1)