Taniec zakochanych
taki cudowny układ,
z którego oni nie zdają sobie sprawy…
Nie wiedzą,
że to, co razem tworzą,
to sekwencja kroków,
czasem prostych,
czasem wymagających wybitnych umiejętności…
Wystukują te kroki
w rytm melodii
granej przez ich zakochane serca…
Momentami jest to
dynamiczna
i pełna radości cza-cza…
Innym razem
pełne zmysłowości
i przekory tango…
By za chwilę
stać się stonowanym
i nieco drętwym walcem…
Następnie
fragmentami skocznej
i pobudzającej do życia samby…
By przekształcić się
w kipiącą intymnością
i subtelnością rumbę…
Do każdego układu
wstrzykują cząstkę siebie,
stąd za każdym razem,
ma on swój niepowtarzalny charakter…
Ale jak to zawsze
w tańcu bywa,
początki są trudne,
a melodia
nie zawsze odpowiada obojgu…
On ją nadepnie,
Ona jego szturchnie,
ponieważ każde z nich
chciałoby tańczyć w swoim stylu…
Nie zdają sobie sprawy,
że sednem sprawy
jest umiejętność dostosowania się
do naturalnych zdolności
i stopnia zaawansowania partnera…
Poza tym
ważne jest przygotowane,
założenie wygodnych rzeczy,
zdjęcie z twarzy maski…
Przecież wspólny taniec
powinien nauczyć nas
nie tylko zgrania,
kilku kroków
i poczucia rytmu,
lecz przede wszystkim
bycia sobą,
odkrycia wszystkich emocji…
Chciałbym ci powiedzieć
jak bardzo cię kocham,
w ciszy maków polnych,
w różanych obłokach.
W dzień słodki co serca
układa w niebiosach.
W noc
co gwiazdy szeptem utula
we włosach...
Chciałbym słów urodą
przepleść barwny taniec,
spleciony w sznur malin,
korowód motyli,
w zakamarkach ciszy...
Powiedzieć jak bardzo
brak mi
Twoich marzeń,
i tej właśnie chwili
pod ognistym deszczem,
błogich pocałunków,
w głuszy płatków róży.
W rosie słów miłości,
ciepły oddech uczuć,
przykładam
do serca,
i drżący na ciele
zapraszam ją w gości...
Ofiaruję radość
silniejszą niż przyjaźń...
Komentarze (1)