Po Twym ciele wspinaczkę urządzę dziką.
Żeby było ciekawiej w dół ją poprowadzę.
Chcę odkryć całą Twą intymność ukrytą,
Mam na to ochotę nic na to nie poradzę.
Czego dotknę po drodze dłonią, językiem,
O co oprę się mymi zdyszanymi ustami,
Musisz mi wybaczyć swoim cichym krzykiem.
Nie spocznę nim zdobędę wzgórek między udami.
A że lubię góry to nie minę z pewnością,
Tych dwóch, co do góry sterczą maliną.
Poocieram się o nie przez chwilę z lubością
Potem znów me dłonie ku dolinom popłyną.
A gdy dotrę do groty, co w szczelinie się skrywa
Jej wejście miękkim różem płatków spowite,
Zdobędę jej dno, jak ciasne jaskinie się zdobywa.
By już razem z Tobą zdobywać szczyt za szczytem.