Mrok się ścieli
przy zapalonej latarni
bruk pod stopami bywa śliski
od minusowej już jesiennej skali
ostatnie skradzione pocałunki kochanków
westchnienia w gałęzie brzóz ubrane
odchodzą objęci nocnymi ramionami
tam gdzie nikt już ich nie zrani
cichnie echo kroków w dali
ptaków krzykiem- wiatru oddechem
w mgle utonęło spojrzenie
oczu zakochanych.